miércoles, 22 de mayo de 2024

Marzanna Bogumiła Kielar (Polonia, 1963)

 



Marzanna Bogumiła Kielar es ganadora del Premio de Poesía Silesius 2024 por su trayectoria poética.

Trad. Ada Trzeciakowska

 

[Desde allí, amar la gruesa escama de luz sobre el agua]

            Desde allí, amar la gruesa escama de luz sobre el agua
y la nieve que barre el viento. Las ramas de los inviernos
chamuscándose sobre el fuego. Allí, en el desierto, en la arena inerte
            mirar a ese cielo, al borde del tejado nevado 
del que se desprenden los carámbanos de los días.
Cuando el amor retorna y nos recuerda la verdadera existencia.
Cuando vuelve a armar el cuerpo del mundo desde el comienzo
y el sol liga la tierra que gira.
Y la risa de un niño hace espuma, zumba en la mañana cubierta de hielo.
            Volver a tener un nombre que como una bóveda nervada
dé soporte a las voces de los seres queridos.
            Llegar al lugar donde estaba la casa, en el matorral notar la diferencia de los niveles.
Que la muerte se espante como gorriones, y las horas centelleen
en las estelas de luz matinal mientras el resplandor
vaga de esquina a esquina.
            Beber: ese lago viviente detrás de la barrera de hielo,
donde a cada instante nace todo el universo,
formas de sangre y sueños, sonidos, sed, sudor
            Donde sobre la colina el viento despliega la bandera de polvo níveo.
Ladra la oscuridad – cuando nos dormimos uno junto al otro:
dos cucharillas en un cajón cerrado, olvidadas durante la mudanza
(cuando vuelva a ser rocío y nubes, te respiraré
a ti –
            vendrás como las olas del mar
en la noche)

Fotografías de Susanna Majuri

 

[Stamtąd kochać grubą łuskę światła na wodzie]

            Stamtąd kochać grubą łuskę światła na wodzie
i śnieg mieciony wiatrem. Osmalane nad ogniem
gałęzie zim. Tam, na pustyni, w zamarłych piachach
            patrzeć w to niebo, w krawędź ośnieżonego dachu  
z obłamującymi się soplami dni.
Gdy miłość wraca i przypomina nam prawdziwe istnienie.
Gdy składa ciało świata jeszcze raz, od początku
i słońce wiąże obracającą się ziemię.
A śmiech dziecka pieni się, szumi w oblodzonym poranku.
            Mieć znowu imię, które jak żebrowe sklepienie
da oparcie głosom ukochanych.
            Stanąć w miejscu, gdzie był dom, w chaszczach wyczuć różnicę poziomów.
Niech śmierć spłoszy się jak wróble, a godziny iskrzą
w smugach porannego światła, gdy blask
wędruje z kąta w kąt.
            Pić – to jezioro żyjące za zaporą z lodu,
gdzie chwila za chwilą rodzi się cały wszechświat,
kształty z krwi i snów, dźwięki, pragnienie, pot.
            Gdzie wiatr nad wzgórzem rozwija chorągiew śnieżnego pyłu.
Naszczekuje ciemność – gdy zasypiamy przy sobie:
dwie łyżeczki w zamkniętej szufladzie, zapomniane podczas przeprowadzki
(kiedy na powrót stanę się rosą i chmurami, będę oddychać
tobą –
            podpłyniesz jak morze
w nocy)

 

(Fuente: Ada Lírica)

No hay comentarios:

Publicar un comentario