martes, 15 de marzo de 2022

Czesław Miłosz (Polonia, 1911-2004)

 



18 de noviembre

Nos mostró el camino que llevaba hacia abajo.
No nos perderemos, dijo, porque está iluminado.
A través de huertos desiertos, viñedos y umbrales
cubiertos de moras, fuimos a campo traviesa,
y las luces, como prefieras, eran farolas
de luciérnagas enormes o de planetas
diminutos que descendían con un vuelo incierto.
Pero cuando girar quisimos hacia arriba
todo se apagó. Y en medio de la noche absoluta
comprendí que sería bajar al fondo del precipicio
porque sólo así el fuego fatuo nos guiará de nuevo.
La tomé de la mano, nos unían recuerdos
carnales y cómplices de expediciones amorosas
es decir, hace tiempo, en el trigal o bosque espeso.
El arroyo retumbó abajo, y chilló el pedregal
espantoso con su color del azufre lunar.

23 de noviembre

Un largo tren se detiene en la estación y el andén está vacío.
Invierno, noche, el cielo se tiñe glacialmente de rojo.
Y solo se oye el llanto de una mujer. Suplica por algo
en vano, a un oficial con abrigo de piedra.

1 de diciembre

Las naves de la estación infernal, con corrientes de aire y frío.
Un golpe a la puerta, la puerta se abre
y mi padre muerto aparece en ella
pero joven, hermoso, bienamado.
Me tiende la mano. Huyo de él,
corro por las escaleras sinuosas, hacia el infinito.


Trad. Ada Trzeciakowska

de El álbum de los sueños

Imágenes propias (fotogramas coloreados por mí de “L’Atalante” de Jean Vigo

 

18 listopada

Pokazał nam drogę która wiodła w dół.
Nie zgubimy się, mówił, bo dużo jest świateł.
Przez opuszczone sady, winnice i progi
zarośnięte jeżyną poszliśmy na przełaj,
a światła, co kto woli, były latarniami
olbrzymich świętojańskich robaczków czy planet
małych i zniżających się niepewnym lotem.
Kiedy raz jednak skręcić chcieliśmy do góry ´
wszystko pogasło. I w zupełnej nocy
 zrozumiałem, że iść nam aż na dno przepaści
bo tylko wtedy znowu prowadzą nas ognie.
Trzymałem ją za rękę, pamięć nas łączyła
cielesna, zgodnych wypraw na łożu kochanków
to znaczy kiedyś w zbożu albo w gęstym lesie.
Nisko zahuczał potok, stały usypiska
przeraźliwe, koloru księżycowej siarki.

23 listopada

Długi pociąg stoi na stacji i peron jest pusty.
Zima, noc, niebo mroźnie podpływa czerwienią.
I słychać tylko płacz kobiety. O coś błaga
daremnie, oficera w kamiennym płaszczu.

1 grudnia

Hale infernalnego dworca, z przeciągiem i chłodem.
Stuk stuk do drzwi, drzwi się otwierają
i ukazuje się w nich mój umarły ojciec
 ale młody, piękny, ukochany.
Podał mi rękę. Uciekam od niego,
zbiegam po schodach krętych, w nieskończoność.

z Albumu snów

 

(Fuente: Ada Lírica)

 

No hay comentarios:

Publicar un comentario